Ostateczne.

Ostatki. I jako ostatni idziemy spać, po rozmowie na ostatnim piętrze jego bloku. Ostatnie wino na parapecie z widokiem na przedostatnie miejsce, w którym chciałabym być na dłużej. Nie wiesz czego chcesz, więc Ci nie odpuszczę. Potrzebowałam 20 minut bez odrywania policzka od jego ramienia, ale w końcu pojęłam, że to nie jest zwykłe nie, bo nie. Mam stadko argumentów na swoją bezmiłość, na to, że w tej sytuacji stać mnie tylko na specyficzną przyjaźń. #akceptacja

Ostatecznie i tak wyszłam, kłamiąc, że wrócę. Wyszłam i zostawiłam starą siebie w windzie. Spotkanie po roku, odnowione przyjaźnie, before i ostatecznie spontaniczna nierandka w klubie. Najlepszy Sex on fire, nasz parkiet. Dreszcze. Dłonie. Wargi. Zapomnienie. Opamiętanie. Jego włoski akcent szemrzący przy moim uchu. Pożegnanie. #warszawa

Wróciłam do mojego starego, złego rozdziału i dopisałam parę naprawdę dobrych wersów. Doceniłam spontaniczność, moc nie-bierności i zdrowego egoizmu. Wzięłam sprawy w swoje ręce i wyszło mi to na zdrowie.

Ostatnio coraz mniej się waham. Ostatnie tygodnie dużo uczą. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak dobrze się czułam. Ostatnio... jakoś tak lepiej. :)

3 komentarze:

  1. zdrowy egoizm, "moc nie-bierności" oraz umiejętność podejmowania decyzji to chyba jedna z recept na szczęście ;). Szacuneczek, że się udaje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na szczęście tych recept jest nieskończenie wiele, każdy może odnaleźć swoją.

      Usuń
  2. w sumie jedyny komentarz, który chciałam dodać, to fejsbukowy kciuk w górę, ale tu nie ma kciuka :(

    OdpowiedzUsuń